Pewnego wieczoru rozmawialiśmy z Michałem o tym jakie smaki z dzieciństwa zdefiniowały nasze preferencje kulinarne w dorosłym życiu. Powróciliśmy tą rozmową do czasów kiedy sklepowe półki świeciły pustkami a gotowanie było sztuką tworzenia pysznego jedzenia z prostych czasami podstawowych składników. Pewnie dlatego w mojej pamięci zakodowały się domowe proste i niewyszukane dania których smak pomimo tej prostoty jest nie do podrobienia. Z rozrzewnieniem wspominałam zupę zacierkową Babci Marysi i żelechowski chleb niedościgniony ideał smaku. Pomidory z babcinego ogródka i smak lodów śmietankowych robionych z prawdziwej śmietany. No i oczywiście mleko prosto od krowy, jeszcze ciepłe, tłuste, pite z emaliowanego kubka. To wszystko ukształtowało mój dzisiejszy smak. Lubię dobrej jakości, proste, składniki. Masło musi być masłem a nie miksem tłuszczów, rosół powinien mieć smak kury i włoszczyzny a nie chemicznej kostki. Podobnym smakom hołduje mój Michał. On też wychował się na prostym, domowym jedzeniu. Tamtego wieczoru rozmawialiśmy też o słodkościach i o tym jak nasze mamy starały się domowymi łakociami umilić nam dziecięce chwile. Wśród naszych słodkich dziecięcych wspomnień pojawił się jeden wspólny mocny punkt. Były to orzeszki wypiekane w ciężkiej żeliwnej patelni z półkruchego ciasta wypełniane orzechowo- kakaową masą. Obydwoje pamiętaliśmy, że były rarytasem ale z racji pracochłonności w wykonaniu, gościły na naszych stołach tylko podczas wyjątkowych wydarzeń. Bardzo zapadły nam w pamięć te orzechowe łakocie więc postanowiliśmy odkopać stary przepis i zrobić je w domu. Po kilku dniach zmobilizowaliśmy mamę Michała do odszukania starej, żeliwnej patelni-praski do orzeszków oraz przepisu, który spisany na starej, pożółkłej kartce zawisł przyczepiony magnesem do naszej lodówki i czekał na odpowiedni moment.
Majówka okazała się tym właściwym czasem. Pogoda była szara, zimna i deszczowa i aż się prosiło o jakiś miły, słodki akcent na poprawę humoru. Tak, więc w słotne, majowe popołudnie zafundowaliśmy sobie powrót do beztroskich czasów dzieciństwa i zamieniliśmy naszą pukpukową kuchnię w orzechową manufakturę.
Wykonanie orzeszków jest rzeczywiście dosyć pracochłonne ale wcale nie trudne. Półkruche ciasto Michał zagniótł w dziesięć minut. Masę orzechowo- kakaową wymieszał za nas mikser. Najcięższy etap pracy to wypiekanie orzeszków. Gorącą żeliwną patelnię trzeba mocno ściskać tak aby orzeszki były kształtne i chrupiące. Pierwsze partie co prawda lekko nam się przypaliły ale kolejne były już idealne. Ostatni etap czyli sklejanie orzeszków, wypełnionych pysznym kremem, to już czysta przyjemność, którą umilaliśmy sobie licytowaniem się kto bardziej podjada nasze orzechowe pyszności:)
Orzechowe orzeszki
Orzechowe orzeszki
Składniki:
Na ciasto:
Mąka 4 szklanki
masło 1 opakowanie 200g
1 jajko
Gęsta śmietana 1 szklanka
Soda 1/2 łyżeczki
cukier puder 1/2 szklanki
Sól do smaku
Na masę orzechową:
Orzechy 25 dkg W przepisie teściowej były to orzechy włoskie. My użyliśmy włoskich i laskowych. Z powodzeniem możecie użyć takich jakie lubicie najbardziej
Cukier puder 25 dkg
Żółtko 2-3 sztuki
Masło 20 dkg
Kakao 2 łyżki
Z dzieciństwa Michał pamiętał że z masą zawsze był problem. A mianowicie zawsze było jej za mało. Więc na wszelki wypadek zrobiliśmy jej podwójną porcję:) To co nam zostało wykorzystaliśmy do przełożenia wafli i też wyszły pyszne:)
Zaczynamy od przygotowania ciasta. Mama Michała opowiadała nam, że ciasto powinno być lekko klejące i nakładało się je łyżką na patelnię do wypiekania orzeszków. My daliśmy odrobinę więcej mąki niż w przepisie i nasze ciasto wyszło idealnie odchodzące od ręki gładkie i elastyczne. Aby je wykonać najlepiej jest połączyć wszystkie składniki i zagnieść tak jak ciasto półkruche.
Do wypieku orzeszków konieczna jest patelnia-praska do ich wypiekania. Nie mam pojęcia czy można gdzieś taką teraz zakupić. Moja teściowa, miała ją schowaną głęboko w szufladzie. Jest ona ciężka, żeliwna i ustawia się ją na ogniu aby wypiec orzeszki. Być może wasze mamy, babcie, ciocie też mają takie skarby, zapytajcie naprawdę warto:). Sam proces wypiekania był w naszym wypadku dosyć instynktowny. Dobrze jest przed włożeniem pierwszej partii ciasta delikatnie natłuścić patelnię olejem. Ponieważ nasze ciasto wyszło elastyczne i gładkie formowaliśmy z niego małe kulki, które umieszczaliśmy w patelni/ prasce i wypiekaliśmy orzeszki. Pierwsza partia co prawda trochę przypominała węgielki ale kolejne miały już idealny złoty kolor.
Masę do wypełniania orzeszków wymieszał za nas mikser. Wystarczy połączyć wszystkie składniki pamiętając o wcześniejszym rozdrobnieniu orzechów.
Na koniec wypełniamy połówki orzeszków masą i sklejamy je ze sobą tak aby tworzyły całość. Najsmaczniejsze są następnego dnia o ile oczywiście doczekają:)
Majowy powrót do dzieciństwa uważam za udany. Orzeszki były pyszne i zaskoczyły naszych bliskich. Dziewczynki były zachwycone bo dostały coś nowego, pysznego i słodkiego. Dorośli zaś zaskoczeni bo od bardzo dawna nie mieli okazji jeść zapomnianego już rarytasu. Warto czasem cofnąć się w czasie i trochę napracować aby przypomnieć sobie smaki które drzemią w nas, uśpione we wspomnieniach. Smacznego:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wasze opinie są dla mnie bardzo cenne piszcie więc:)